Najnowsze badanie z Nature Climate Change [1, i samo badanie za paywallem – 2] wykazuje, że szansa na to, że ocieplenie klimatu, które powodujemy do 2100 zatrzyma się na 2°C w porównaniu z epoką przedprzemysłową są na poziomie 5%. Mediana to 3,2°C – czyli istnieje 50% szansa, że do 2100 temperatura będzie wyższa o 3,2°C niż w epoce przedprzemysłowej i 50%, że będzie niższa.
Patrząc na obecne geopolityczne zawirowania, postęp w cięciu emisji CO2 i rozprzestrzenienie klimatycznego negacjonizmu, powinniśmy się zacząć przygotowywać na życie w świecie cieplejszym o 3°C niż w przeszłości. Oczywiście to nie znaczy, że mamy zaprzestać działań na rzecz zatrzymania ocieplenia – jeżeli nie zrobimy nic, 3°C ocieplenie zmienia się w 8°C. A to oznacza piekło na ziemi, przynajmniej dla ludzi.
3°C – brzmi niewinnie. Ot różnica między średnim dniem z 18°C a trochę przyjemniejszym z 21°C. Ale patrzenie na globalne temperatury przez pryzmat dziennych to błąd i pułapka. Znacznie lepszą analogią jest tu Rok bez Lata [3] – w 1815 wybuchł wulkan Tambora przez co spowodował katastrofalne ochłodzenie rok później. Rok bez Lata to efekt spadku globalnej temperatury lądowej o 1°C. My rozmawiamy o ociepleniu w skali globu o 3°C. Jak wygląda takie ocieplenie – w sporym uproszczeniu można zobaczyć tu [4, grafika*].
A skutki tych zmian będą poważne. Wzrost powodzi w Polsce może nie brzmi dramatycznie ale będzie się to wiązało z miliardowymi kosztami każdego roku. Przesiedlanie milionów ludzi w związku z wzrostem poziomu morza, pustynnieniem czy zasoleniem wód gruntowych spowoduje ogromne migracje, przy których obecny kryzys uchodźców wydaje się nieznaczącym incydentem. Spadki w produkcji plonów w kluczowych miejscach (oprócz USA spadnie produkcja w Indiach, Chinach) połączona z tym, że zmniejszy się przewidywalność produkcji żywności oznacza, że realne są klęski głodowe. I to w rejonach, których nie kojarzymy z niedożywieniem.
Do tego dochodzi zwiększona wrażliwość infrastruktury. Huragany, powodzie, susze, upały – to wszystko zagrożenia dla naszych zdobyczy cywilizacyjnych, które umożliwiają nam życie na dzisiejszym poziomie. Wrażliwość dróg, torów, infrastruktury energetycznej czy choćby głupi wzrost częstotliwości i intensywności turbulencji, co będzie prowadzić do tego, że podróże staną się znacznie bardziej ryzykowne – to coś z czym musimy się pogodzić. Oczywiście zwiększona wrażliwość infrastruktury czy wymusi (i już wymusza) wzrost kosztów ubezpieczenia. A to z kolei powoduje, że ceny wszystkiego będą musiały wzrosnąć.
Koncentrujemy się na wojenkach polsko-polskich, roszadach personalnych, o których już za kilka tygodni nikt nie będzie pamiętał. Nie ma sprawy. Rozumiemy dlaczego tak się dzieje i jest to nieuniknione. Ale warto raz na jakiś czas przypomnieć sobie, że w tym samym czasie fundujemy również sobie, ale szczególnie pokoleniom po nas, życie w świecie jak z koszmaru. W świecie gdzie rzeczy dla nas normalne będą luksusem.
Zachodni milenialsi narzekają na to, że pokolenie powojenne, które dostało świat podany na srebrnej tacy teraz próbuje go zburzyć tak, żeby nowe pokolenia miały trudniej. Może to i prawda ale tak samo na nas będą patrzyli urodzeni w 2030, kiedy zostawimy im zrujnowany świat ze zdezolowanymi ekosystemami i znacznym obszarem planety niezdatnym do życia. Dlaczego? Bo łatwiej było negować zmiany klimatu i płacić kilka procent mniej za prąd niż wywierać presję na politykach.
[1] https://www.scientificamerican.com/article/earth-almost-certain-to-warm-by-2-degrees-celsius/
[2] https://www.nature.com/nclimate/journal/vaop/ncurrent/full/nclimate3352.html [3] https://en.wikipedia.org/wiki/Year_Without_a_Summer [4] https://www.youtube.com/watch?v=xplesDv5hl0 *Dziękujemy za szybką konsultację naukową grafiki portalowi Naukaoklimacie.pl