Dzisiaj wybory w Holandii. W czasach alternatywnych faktów warto być obeznanym dlatego z tej okazji przygotowaliśmy dla was niezbędnik wyborczy: kto jest kim, jak wygląda sytuacja przed wyborami i czego spodziewać się po wyborach. Wykres pokazuje ile miejsc wg sondaży dostaną poszczególne partie (szczegóły na dola) ale już na pierwszy rzut oka widać, że wyniki mogą być bardzo zmienne – w tym wypadku prognoza dokładnych wyników wyborów to szaleństwo. Skutków – już niekoniecznie.
Główne partie:
VVD
Lider: Mark Rutte
Centro-prawicowa partia z liberalną wizją gospodarki, największa w obecnym parlamencie. Całkiem prawdopodobne, że utrzyma ten status. W kampanii przedwyborczej skręciła nieco w prawo w kwestii imigracji. Są proeuropejscy, chcą małej administracji, cięcia podatków i ogólnej deregulacji. Progresywne spojrzenie na problemy społeczne. Jak wspomniałem – VVD najprawdopodobniej wygra wybory ale tuż po będzie musiała przekonać potencjalnych koalicjantów – partie nastawione zdecydowanie bardziej pro-emigracyjnie niż ostatni kurs VVD, że to była tylko przedwyborcza retoryka. Problemem Rutte będzie też gasnący mandat społeczny. Z 41 miejsc w 150-osobowym parlamencie PVV utrzyma wg ostatnich sondaży zaledwie dwadzieścia kilka.
PVV
Lider: Geert Wilders
Partia jednego człowieka od kiedy Wilders opuścił VVD w 2004. Głównym postulatem jest ograniczanie imigracji i delegalizacja Islamu. Są też sceptycznie nastawieni wobec UE. Szczegóły innych propozycji – zostają w sferze ogólników. Poparcie głównie wśród gorzej wykształconych Holendrów, z regionów które może nie mają problemów z imigrantami ale bardziej z bezrobociem, brakiem perspektyw. Wilders przez lata budował w takich rejonach elektorat bazując na tym, że obwinia za wszystkie problemy kraju natłok muzułmanów. Ważna różnica między PVV a innymi tego typu partiami: Wilders jest specyficznie przeciwko Islamowi – oficjalnie nie ma problemów z innymi emigrantami (ale oczywiście na miejscu Polaków w Holandii nie czuł bym się spokojnie pod jego rządami). Prawdopodobnie zostanie 2-3 siłą w parlamencie bo w końcówce kampanii poparcie dla nich osłabło ale nie można wykluczyć zwycięstwa. Wilders jeszcze w październiku czy listopadzie wg sondaży mógł liczyć na ponad 40 miejsc w parlamencie – wg ostatnich wyników obecnie może liczyć na połowę z tego. Historycznie – co nie znaczy, że teraz ma się to powtórzyć – PVV dostaje mniej głosów w wyborach niż w przedwyborczych sondażach więc Wilders ma powody do zmartwienia. Tylko co z tego? Przez załamanie koalicji rządzącej w 2010 PVV straciła jakąkolwiek zdolność koalicyjną więc nawet zwycięstwo w wyborach nie da im miejsca w koalicji rządzącej a Wildersowi teki premiera. I taka sytuacja chyba im nawet pasuje – wystarczająco blisko włądzy, żeby móc narzekać, wystarczająco daleko, żeby nic nie robić.
CDA
Lider: Sybrand van Haersma Buma
Potentat w holenderskiej polityce. Partia, która od kiedy powstała w latach 1970 tylko trzy razy nie znalazła się w koalicji rządzącej. Ostatnie wybory to była dla nich tragedia – zaledwie 13 miejsc w 150-sobowym parlamencie. Dla porównania średnia z poprzednich 10 wyborów to 41,3 miejsc. Chadecja – partia w której religia jest ważnym aspektem. Silna polityka socjalna, konserwatyzm w kwestiach społecznych, traktowanie Ziemi jako boskiego stworzenia i związana z tym silna polityka proekologiczna. Proeuropejscy, zwolennicy wyrównywania szans i przyjaźniejszej polityki imigracyjnej. Zwolennicy liniowego podatku.
GroenLinks
Lider: Jesse Klaver
Zielona socjaldemokracja. Zawsze gdzieś w peletonie partii parlamentarnych ze średnią 7,6 miejsc na 150 w parlamencie ale tym razem zapowiada się, że będą mieli najwięcej miejsc w swojej historii. Wynika to z kompletnego rozkładu holenderskiej socjaldemokracji – PvdA (Partii Pracy), która była koalicyjnym partnerem VVD i zapłaciła wysoką cenę za wspieranie deregulacyjnych zapędów rządu. GL jak możecie się domyślić stawia na silną i egalitarną politykę społeczną, obniżenie podatków najbiedniejszym kosztem wprowadzenia podatków od zatruwania środowiska. Są za zdecydowanym działaniem w kwestii zmian klimatu, ochrony środowiska i praw zwierząt. Atutem może być młody lider, 31-letni Jesse Klaver. Holender ale z korzeniami indonezyjskimi i marokańskimi. Charyzmatyczny i z talentem do formowania kompromisów między partiami, co może okazać się wybitnie przydatne, jako, że przyszły rząd będzie zapewne złożony z bardzo eklektycznej kolekcji partii, jak to w Holandii bywa.
D66
Lider: Alexander Pechtold
Centroprawica ekonomiczna i centrolewica pod względem kwestii społecznych (czytaj – jak na polskie warunki skrajna lewica w obydwu kwestiach). Zwolennicy cięcia podatków dla najmniej zarabiających i klasy średniej, ale też deregulacji i prywatyzacji w służbie zdrowia czy edukacji. Jak większość partii w Holandii – silny nacisk na kwestie związane ze środowiskiem i zmianami klimatu. Bardzo proeuropejska. D66 ma szanse na bardzo dobry wynik wyborczy. Może nie pobiją swojego rekordu z 1994 kiedy uzyskali 24 miejsca w parlamencie ale powinni zdobyć 15-20 miejsc. Dla Pechtolda to zapewne ostatnie wybory jako lidera (rządzi partią od 2006) więc dobry wynik z pewnością pomoże przekazać włądzę w partii młodszemu następcy.
Reszta:
Parlament w Holandii to misz-masz – w obecnym jest 11 partii. W tym roku w peletonie znajdzie się zapewne wspomniana wcześniej PvdA, ale również SP (socjalistyczna populistyczna partia zbierająca rutynowo protest vote z lewej strony – trochę jak negatyw PVV), CU i SGP – konserwatywne partie chrześcijańskie bazujące na głosach z Bijbelbelt – holenderskiego zagłębia fundamentalistów chrześcijańskich, PvdD – partia zwierząt zbierająca głosy bardziej radykalnych zielonych dla których GL jest zbyt “lightowe”, 50+ – partia dla seniorów zatroskanych o swoje emerytury czy DENK – lewicowa partia skupiająca się na tym, żeby monitorować zachowania rasistowskie i polująca na głosy imigrantów. Wszystkie mają szanse na znalezienie się w parlamencie…
Ale co z tego? Przecież interesuje nas to, jak będzie wyglądać rząd Holandii po wyborach. Jedno jest pewne – nie będzie tak silny jak dwupartyjna koalicja z poprzednich wyborów. Rozmowy koalicyjne będą długie i wyłoni się z tego dziwaczny twór łączący chadeków z zielonymi, liberałów z socjalistami. W Holandii tego typu twór nazywa się fioletowa koalicja – i może wbrew oczekiwaniom – potrafi działać. Politycy głównych partii w Holandii potrafią przedłożyć interesy kraju ponad swoje własne i co ważniejsze – wyborcy potrafią ich za takie działania nagrodzić. W rządach fioletowych koalicji dużą rolę pełnią think-tanki i eksperci, którym politycy poza populistycznymi partiami są skłonni zaufać.
Dlatego niezależnie od tego, kto wygra – a może to być spokojnie Wilders i PVV – Holandia powinna kontynuować kurs sprzed wyborów. Lekki liberalizm ale bez zapominania o polityce socjalnej, prounijność, proekologiczność i mocne inwestycje w innowacyjność gospodarki. Tylko pozostaje pytanie – jak długo jeszcze? O ile Holandia nie rozwiąże problemów swoich wschodnich prowincji (Limburgia, Drenthe) – głosów na partie eurosceptyczne będzie przybywać a nie wiem czy szeroka koalicja będzie w stanie zaoferować kompleksowe rozwiązanie dla tych regionów. Kolejne wybory w Holandii mogą być jeszcze ciekawsze.
Wykres: ile miejsc w senacie dostaną główne partie (średnia z sondaży z marca, wysokość słupka odzwierciedla liczbę miejsc w 150-osobowym parlamencie, NIE procenty poparcia). Dodatkowo – ściągawka z tego, która partia należy do jakiego nurtu.